- Jako, że Pole znasz najlepiej, to pozwolę jej, żeby oprowadziła cię - powiedział John wysuwając lekki uśmiech w kierunku niej.
- Niema problemu, bardzo chętnie, zapewne jesteś jeszcze lekko zdezorientowana dlatego jeżeli masz jakiekolwiek pytania, to wal śmiało - odparła Pola odsłaniając swoje nierówne zęby.
Skinęłam głową i zaczęłam podążać za moją przewodniczką, prowadziła mnie do sąsiedniego pokoju. Ściany były w kolorze zgaszonej zieleni, a pod naszymi stopami, na całej podłodze leżał niezbyt puchaty lekko szarawy dywan. Największe wrażenie zrobiły na mnie regały z mnóstwem książek, półki były specjalnie podpisane żeby ułatwić szukanie, przeleciałam wzrokiem po kolei, po kategoriach. Najwięcej książek było o tematyce zielarskiej i alchemicznej, najmniej o ciemnych siłach, demonach itp.
- Wszystkie te książki każdy z nas ma również u siebie, tobie też niedługo pozwolimy je przekopiować - Powiedziała Pola patrząc w stronę regałów.
- Ale tego jest ogrom, rok zajmie mi kserowanie tego - odpowiedziałam, patrząc z góry na dół na książki, których było ok tysiąca.
- Musisz przywyknąć rozumować rzeczy pod względem magicznym - odpowiedziała z uśmiechem.
- Rozumiem, takie magiczne ksero. Ale chyba na sprawdzianach z tego nie korzystasz, prawda? - zapytałam z przekąsem.
- Skąd! Pierwsza i chyba najważniejsza zasada, nie używamy magii do własnych, prywatnych celów, dla pieniędzy, by pozyskać miłość, lepsze oceny itp.
- Rozumiem. Mogę mieć do ciebie pytanie?
- Jasne, nie krępuj się - zachęciła mnie gestem do mówienia.
- Jak dajesz rade pogodzić to z normalnym życiem? Ja na razie na niczym nie mogę się skupić, o szkole nie wspominając.
- Dla mnie to również jest normalne życie, tak jak i dla nas wszystkich. Nie martw się, niedługo też do tego przywykniesz, potraktuj to jako hmm, nazwijmy to zajęcia pozalekcyjne, nie musisz poświęcać temu 24 godziny, wiadomo im więcej czasu spędzisz na nauce magicznego rzemiosła tym szybszy i lepszy efekt uzyskasz.
- Na przeczytanie tysiąca książek może mi życie nie starczyć o praktyce nie mówiąc.
- Nie jest wcale tak źle, nie musisz wszystkich książek czytać. Pozwól, że pokaże ci zaklęcie na przywołanie książki o treści jakiej w danej chwili potrzebujesz. Na przykład przyzwijmy książkę, która zawiera opis mikstury w której składniki wchodzą rozmaryn i smocza krew.
- Isibu! - wyrecytowała Pola unosząc ręce przed sobą, w które za chwile wpadła książka pod tytułem "Smocze mikstury".
- Isibu, to zaklęcie poszukiwania, ale żeby znaleźć konkretną rzecz, w chwili wypowiadania tego zaklęcia musisz intensywnie myśleć o tym czego poszukujesz. Spróbuj, przyzwij książkę, która zawiera informacje o astralnych roślinach.
Poczułam się lekko nieswojo nie sądziłam, że od razu zostanę poddana takiej próbie, zrobiłam kilka głębszych oddechów i w myślach pozostało mi tylko zdanie astralne rośliny.
- Isibu! - krzyknęłam z wyciągniętymi rękami przed sobą i poczułam, że lekko ciągnie mnie w stronę biblioteczki. Z lekkim wysiłkiem zostałam w swojej pozycji, czułam jakby moje dłonie były magnesem, czułam bijącą siłę, która przyciąga mnie do przedmiotu, i chwile później w moje dłonie wpadła książka pod tytułem "Fauna i flora w astralnym świecie".
- Brawo! Przeczytaj ją, John mówił, że miałaś przygodę z jedną różą - posłała mi lekko wredny uśmieszek.
- Bardzo dziwne uczucie muszę przyznać, ale jak mniemam, przyzwyczaję się - odparłam wyprzedając jej odpowiedz.
Wcześniej nie zwróciłam uwagi na stojący, praktycznie na środku pokoju stół, który przypominał trochę kościelny ołtarz. Podeszłam bliżej nie czekając na Pole i dostrzegłam, że jest on przykryty wręcz śnieżnobiałym obrusem. Aż dziwne, że wcześniej go nie zauważyłam. Na ołtarzu leżała tylko srebrna misa i miedziany kielich, uniosłam go i zdałam sobie sprawę, że prawie takie same napisy widniały na innym kielichu, który znalazłam w paczkach, które podarowała mi Nina.
- Co to za język? Prawie identyczny kielich znalazłam kilka dni temu - zapytałam Poli.
- To jest pismo magiczne, nieznana jest nam jego nazwa, ale wszyscy znamy je doskonale. Jedna z ksiąg pomoże ci nauczyć się tego języka. To zabezpieczenie przed niepowołanymi oczami, ale także przy niektórych zaklęciach używanie tego języka jest konieczne. Wiemy, że ma już co najmniej piętnaście wieków.
Pola w szkole nigdy nie należała do orłów, ale tutaj wydawało mi się, jakby miała tytuł magistra z magii, a może to tylko dlatego, że byłam całkowicie zielona.
- Nigdy bym nie pomyślała, że ty czy Vanessa zajmujecie się magią. To znaczy do niedawna nie bardzo wierzyłam w magie, a Vanessa swoim wyglądem sprawia wrażenie jakby była uwikłana w coś złego - od razu zganiłam siebie za tą uwagę.
- Ona ma taki styl bycia, ma lekko trudny charakter, ale nie jest uwikłana w żadną czarną magie - odpowiedziała zupełnie nie widząc w moim pytanie nic niestosownego.
Dalej zostałam poprowadzona do kuchni, na pozór wyglądała ona normalne. Po otworzeniu szafek wiedziałam, że się myliłam, w środku było mnóstwo różnych ziół, roślin i tym podobnych rzeczy, tylko kilka z nich byłam w stanie rozpoznać. Jedna szafka szczególnie przykuła moją uwagę, moim niewprawnym okiem stwierdziłam, że były w niej eliksiry, każda fiolka była podpisana, jednak napis był zbyt mały żeby mogła z daleka doczytać się jakiejś nazwy.
- Chyba boje się zaglądać do lodówki - powiedziałam z uśmiechem, chociaż faktycznie lekko się tego obawiałam.
- Śmiało, zaskoczysz się - odpowiedziała i nie czekając na moją odpowiedz otworzyła drzwi lodówki.
Faktycznie się zaskoczyłam, ponieważ było w nim normalne jedzenie, nie było tego dużo, ale przed dwa dni dałoby się na tym wyżyć.
- Spróbuj siedzieć sobie kilka godzin na nauce czy czarach bez jedzenia, jeszcze gdy jest tyle osób. W zamrażalce mamy mniej przyjazne rzeczy, typu trudno dostępne rośliny, które zamrażamy, albo jakieś łuski - stwierdziła jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Zaprowadziła mnie do pomieszczenia w którym poznałam wszystkich, teraz dopiero dostrzegłam, że jest ono nieumeblowane, oprócz jednej, dość małej szafy. Wszyscy siedzieli na matach na podłodze i wyraźnie o czymś rozmawiali przed naszym przyjściem.
- To chyba wszystko, w tej szafie tutaj są śpiwory w razie jakiegoś noclegu, łazienki chyba nie muszę pokazywać, niema tam nic niezwykłego, toaleta, prysznic i tym podobne - rzekła zachęcając mnie żebym usiadła na macie razem z nią.
- Pojutrze chcielibyśmy cię zaprosić tutaj na całą noc, urządzimy sobie taką pogawędkę, poznamy się bliżej. Jeżeli oczywiście masz czas i ochotę - zapytał bardzo serdecznym głosem Tom.
- Bardzo chętnie przyjdę, ale teraz muszę już uciekać do domu, rodzice zaraz zaczną wydzwaniać do mnie - lekko skłamałam, gdyż chciałam już iść żeby móc sobie w samotności poukładać to w głowie.
- Jasne rozumiemy, nie zapomnij zabrać ze sobą tej książki, którą ci Pola dała i masz ode mnie jeszcze jedną, na pewno się przyda - tym razem z lekką nutą zwiedzenia w głosie wręczył mi książkę pod tytułem "Sekretny język".
Podziękowałam grzecznie, pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam. Dopiero teraz spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 18:36, nie mogłam zrozumieć na czym mi aż tyle czasu zleciało. Szybkim krokiem doszłam do domu, krzyknęłam do mamy, że wróciłam i od razu poszłam do siebie na górę rzucając plecak na krzesło. Może to przez lekki szok, ale dopiero teraz zaczynało docierać do mnie więcej, a najbardziej głośne hymny mojego żołądka, który domagał się jedzenia. Zeszłam więc do kuchni i podgrzałam, przygotowany przez moją mamę obiad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz