Rozdział 4 - Cała grupa

Noc nie należała do najprzyjemniejszych, co jakiś czas budziłam się i miałam problem żeby zasnąć ponownie. Niema sensu teraz o tym myśleć. Szybko zgodziłam się z własną myślą i starałam się pospać jeszcze chociaż chwilę. 
Rano byłam ledwie żywa, zastanawiałam się nawet czy może znowu nie pójść do szkoły, stwierdziłam, że gdziekolwiek będę i tak, taki sam mętlik będzie w mojej głowie.  Ze zrezygnowaniem wywlokłam się z łóżka i zaczęłam przygotowywać się do szkoły. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i poszłam spakować książki, które będą mi potrzebne dziś w szkole. Zeszłam do kuchni jeszcze w piżamie i przywitał mnie uśmiech mojej młodszej siostry.
- Hej siostrzyczko, czekałam na ciebie z utęsknieniem - powiedziała Julie siedząc przy kuchennym blacie.
- Hej, a ty nie powinnaś być już w szkole? To już nie podstawówka, nie możesz na samym początku zacząć wagarować - pouczyłam ją i podeszłam do lodówki.
- Spokojnie, dziś mam na trochę później. Kochana ty moja, nieoceniona, dobroduszna siostrzyczko, będziesz tak dobra i zrobisz mi jakieś śniadanie? - zdobyła się na jedną ze swoich najsłodszych min.
- Sama nie możesz sobie zrobić? Czas, który straciłaś czekając na mnie mogłaś spokojnie wykorzystać na to, żeby zrobić sobie coś do jedzenia.
- Mogłam, oczywiście, ale wiesz jak uwielbiam twoją kuchnie. To twoja wina, za dobrze gotujesz.
- Komplementy komplementami, a po prostu jesteś leniem - stwierdziłam i wysłałam jej bardzo wymowne spojrzenie.
- Tylko nie leniem, po prostu rano jestem zbyt zmęczona na cokolwiek.
- Dobra, dobra, nie czaruj, co chcesz? - mówiąc to uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Możesz mi zrobić, to co sobie.
- To musisz mi trochę pomóc - wyciągnęłam rękę w jej kierunku i gestem pokazałam żeby podeszła do mnie.
Razem zaczęłyśmy przygotowywać ciastko naleśnikowe, tak na prawdę nie miałam zbytnio na nie ochoty, ale wiem, że Julie bardzo je lubi. Po usmażeniu, zasiadłyśmy do stołu, z talerzem naleśników oblanych syropem klonowym i ze szklanką soku malinowego.
- Widzisz, czy nie miło zjeść naleśniki z młodszą siostrzyczką? Są pyszne! - po tych słowach rzuciła się i dała mi buziaka w policzek, na jej ustach zostało trochę syropu klonowego, który przeniosła na moją twarz.
- Zabieraj ten klejący pocałunek - krzyknęłam z żartu i lekko ją od siebie odsunęłam.
Już w ciszy kontynuowałyśmy jedzenie śniadania. Z oddali usłyszałam ciężkie kroki należące do mojego ojca, który schodził właśnie po schodach na dół. Po chwili dostrzegłam jego postawną sylwetkę w progu drzwi kuchennych.
- Dla mnie nie zrobiłyście? - zapytał jak zwykle swoim ostrym głosem.
- Nie wiedziałam kiedy wstajesz, więc nie robiłam na zapas żeby się nie zmarnowały, w końcu, to ty ciągle mówisz że tyle pieniędzy wyrzucamy w błoto - odburknęłam mu w drodze do zlewu, po czym wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju żeby się ubrać. Zdecydowałam się na ciemno fioletową sukienkę ze srebrnymi zdobieniami na ramionach, jako że była bardzo ciepła wiosna, nie musiałam ubierać nic poza tym.

Zarzuciłam plecak na lewe ramie i szybko wyszłam z domu żeby nie spotkać po drodze ojca. Nawet nie zauważyłam kiedy, a już byłam pod moją szkołą, ostatni raz walczyłam z chęcią pójścia na wagary, aż w końcu weszłam do środka. Miałam jeszcze parę minut do rozpoczęcia pierwszej lekcji więc poszłam do swojej szafki żeby wziąć z niej puszkę coli, którą zawsze tam trzymam. Jeszcze przy otwartych drzwiczkach otworzyłam napój z charakterystycznym świstem i bez wahania wzięłam łyka, kątem oka dostrzegłam, że ktoś spogląda w moją stronę. Vanessa, bardzo wyróżniająca się osoba w naszej szkole, zazwyczaj chodzi ubrana na czarno, dziś również, ma na sobie zwykłą, czarną bluzkę na ramiączkach z dość sporym dekoltem i obcisłe jeansy koloru ciemnego brązu. Ma specyficzną twarz, zawsze było w niej coś, co mnie intrygowało jednak, mimo to, że mamy szafki oddalone od siebie o kilka metrów, ona nigdy nie zwracała na mnie zbytniej uwagi. Moje rozmyślenia na temat jej osoby przerwał dzwonek na lekcje, zostawiłam cole w szafce gdyż nauczyciele nie życzą sobie żadnego napoju na ławce podczas lekcji. Gdy doszłam do klasy wszyscy byli już w środku, weszłam do sali i usiadłam sama, z tyłu przy oknie gdyż zauważyłam, że Nina już usiadła z Iwanem, z którym ostatnio bardzo często rozmawia. Na każdej lekcji bez przerwy patrzyłam się na zegarek, nie mogłam się doczekać spotkania z John'em chociaż czułam dość mocny niepokój i zdenerwowanie.

Lekcje skończyłam przed 15, jako, że miałam jeszcze sporo czasu postanowiłam pójść do kawiarni koło tego parku w którym się umówiliśmy. Jako, że w nocy kiepsko spałam zamówiłam sobie kawę z mlekiem. Nie wiem czy jest sens iść na to spotkanie, nawet go nie znam, z drugiej strony co mi szkodzi, park to miejsce publiczne więc co mi się może stać?  Postanowiłam nie zadręczać się myślami, wyciągnęłam z plecaka moją mp4, którą zawsze noszę, włączyłam pierwszą lepszą piosenkę, i pijąc kawę oddałam się relaksowi.
Nie zauważyłam kiedy, a już była 16, zapłaciłam za kawę i szybkim krokiem udałam się do parku, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że park jest dość duży, a nie umówiliśmy się w konkretnym miejscu. Szłam dość szybkim krokiem rozglądając się za John'em, ale nigdy nie mogłam go znaleźć. Ale z ciebie idiotka, uwierzyłaś w wytwór swojej wyobraźni, jak dziecko. Odwróciłam się na pięcie i niemalże wpadłam na kogoś.
- Bardzo przepraszam, nie chciałam pana wystraszyć - powiedziałam równie zaskoczona, ale zaraz zdałam sobie sprawę z czegoś, w co ciężko było mi uwierzyć.
- Nie szkodzi, szybko chodzisz ciężko było cię namierzyć, z tyłu już myślałem, że to nie ty, ale twoje dynamiczne powitanie rozwiało wszelkie wątpliwości - odrzekł z pogodnym uśmiechem na ustach, teraz już nie miałam wątpliwości, że to był John.
- Eee - zawahałam się, bo zdałam sobie sprawę, że nie wiem co powiedzieć.
- Rozumiem, że pewnie jesteś mocno zdezorientowana, usiądźmy na ławce, obiecuje, że odpowiem na każde twoje pytanie - ręką wskazał mi pobliską ławkę, poczekał aż usiądę po czym dołączył do mnie.
- Nawet nie wiem o co zapytać - wymamrotałam
- Śmiało, cokolwiek ci ślina na język przyniesie, nie krępuj się
- Łatwo ci mówić, nie znam cie. Dlaczego mam ci ufać?
- I mamy pierwsze pytanie, świetnie! Wcale nie musisz mi ufać, przynajmniej na razie, rozumiem, że to wszystko jest dla ciebie nowe, dlatego jestem tutaj żeby ci pomóc.
- Dlaczego?
- Dlaczego chce ci pomóc? Przy większym doświadczeniu, nadchodzi taki czas, że z własnej woli chcesz przyjąć do siebie ucznia, to jest takie wewnętrzne pragnienie pomocy nowej osobie w zaznajomieniu się z magią.
- Dlaczego akurat ja? Skąd wiedziałeś kiedy się zjawić?
-Jest specjalny rytuał na poszukiwanie ucznia. Co prawda, jeżeli mi się dana osoba nie spodoba mogę poszukać sobie kogoś innego, ale uważam, że ty jesteś odpowiednią osobą.
- Na jakiej podstawie tak uważasz? Przecież jestem kompletnie zielona, jak mogę być odpowiednią osobą?
- Na podstawie twoich czakr udało mi się to stwierdzić. Masz dobre serce, to mi wystarczyło żeby podjąć decyzje.
- Dalej mam mętlik w głowie, ale mam takie dziwne uczucie, jakbym znała cię od dawna.
- Uczeń i nauczyciel są połączeni specjalną więzią, dużo łatwiej jest nam się wyczuwać. Z czasem nauczysz się wyczuwać inne osoby magiczne.
- W takim razie kiedy zaczniemy naukę? Proszę o bardzo podstawowy kurs.
- Sądzę, że we własnym zakresie powinnaś studiować swoją księgę przy okazji. Chciałbym żebyś poszła ze mną w jedno miejsce, chciałbym ci coś pokazać.
- To chyba nie jest dobry pomysł...
- Nie musisz się obawiać, wiem, że czujesz, że możesz mi ufać, nie musisz z tym walczyć, to uczucie jest prawdziwe.
Kiwnęłam głową na zgodę i wstałam z ławki. Szliśmy dłuższą chwile w dość milczącej atmosferze, ciągle zastanawiałam się czy dobrze robię. Doszliśmy do bloku, który miał pięć pięter, wyglądał na niedawno remontowany, mimo, że znałam dość dobrze tą ulicę, to nigdy ten blok nie zwrócił mojej uwagi.
- Przyprowadziłeś mnie do swojego mieszkania? - zapytałam z lekkim zdziwieniem.
- Mniej więcej, chodź ze mną, to na drugim piętrze - wyciągnął do mnie rękę i lekko popchał mnie do przodu.
Klatka schodowa była dość wąska, więc musieliśmy iść gęsiego. Stanęliśmy na przeciw drzwi numer 9, John nacisną klamkę i gestem zaprosił mnie do środka, ale sam był tuż za mną. Było to mieszkanie dwu pokojowe, do tego była kuchnia i łazienka, nie było tam wiele mebli jakby dopiero co ktoś się tam wprowadził.
- Proszę wejdź i poznaj wszystkich - chwycił moją dłoń i pociągnął mnie za sobą do jednego z pokoi.
W tym pomieszczeniu było osiem osób, rozejrzałam się po pokoju i po znajdujących się tam ludziach. Dostrzegłam znajome sobie osoby, Pole z mojej klasy i spotkaną dziś przy szafce Vanesse, spotkanie ich bardzo mnie zaskoczyło.
- Pole i Vanesse znasz - wskazał je ręką - poznaj też Robin, Freda, Karolinę, Toma, Gabriela i Roberta.
Podałam wszystkim po kolei ręce na przywitanie i poczułam się dość nie pewnie.
- Więc dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? Mieszkacie tutaj wszyscy razem? - zapytałam nieśmiało.
- Wynajmujemy razem to mieszkanie, ale po to by wspólnie ćwiczyć, mamy tu mnóstwo książek i różnych składników do zaklęć i eliksirów. Przyprowadziłem cie tutaj, ponieważ chcemy ci zaproponować dołączenie do takiego naszego nazwijmy to klubu. Dostaniesz klucze do mieszkania, będziesz miała dostęp do wszystkiego co tutaj się znajduję i sądzę, że mogę powiedzieć za wszystkich, że będziemy służyć ci radą i wsparciem.
- Nie wiem co powiedzieć, nie boicie się przyjmować kogoś kogo nie znacie? - zapytałam patrząc na wszystkich po kolei.
- Jak pewnie mówił ci już John, bazujemy na magicznej analizie - odpowiedziała mi Vanessa - ufamy sobie na wzajem.
- Skoro tak, to będę bardzo wdzięczna jeżeli mnie przyjmiecie - powiedziałam z pogodnym uśmiechem - ale szczerze muszę przyznać, że ta magia jest dla mnie dalej nieprawdopodobna.
- Czuje, że chcesz nas podpuścić żebyśmy coś pokazali - Fred z szerokim uśmiechem skierowanym w moją stronę, wyciągnął obie ręce przed siebie. Nad naszymi głowami znikąd zaczęło pojawiać się białe światło, powoli zwiększając swoją objętość, by za chwilę ułożyć się w napis "Witaj Leo".

2 komentarze:

  1. Witaj! Zareklamowałaś się u mnie w spamie, to szkoda by było, żeby Twój czas się zmarnował. ;)
    Piszesz dobrze, podoba mi się, masz przyjemny styl.
    ,,-Hej siostrzyczko, czekałam na ciebie z utęsknieniem - powiedziała Julie siedząc przy kuchennym blacie.''
    W dialogach mały błąd, poza tym wszystko jest okej, ale to powinno wyglądać tak:
    ,,- Hej siostrzyczko, czekałam na ciebie z utęsknieniem - powiedziała Julie siedząc przy kuchennym blacie.''
    Czepiam się, to prawda, ale tak jest po prostu niepoprawnie. Błędów jakiś dużych nie zauważyłam, może jedną niejasność.
    ,,- Nie szkodzi, szybko chodzisz ciężko było cię namierzyć, z tyłu już myślałem, że to nie ty, ale twoje dynamiczne powitanie rozwiało wszelkie wątpliwości.'' Wiem chyba, o co Ci chodziło, ale trochę jest to niejasne. Widzę imienniczkę w powieści, fajnie. :D
    Czekam na więcej, będę do Ciebie zaglądać.
    Pozdrawiam ciepło,
    Carmen. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Czasem właśnie mam lekki problem z poprawnym formułowaniem zdań, ale staram się nad tym pracować. Co do tych dialogów, fakt, muszę to w najbliższym czasie poprawić.

      Usuń