Rozdział 2 - Wstęp do świata astralnego

Przeglądam powoli kartka po kartce nie czytając nawet ich zawartości. pełno tu dziwnych symboli, gdzie nie gdzie tekst, napisany w jakimś innym języku. wszystko to wygląda bardzo realistycznie. Chwyciłam się za głowę i nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Odruchowo wzięłam telefon do ręki i od razu wybrałam numer Niny.   
- Nie uwierzysz co znalazłam w tym pudłach - powiedziałam nawet się nie witając. 
- Czyli jednak było w tym coś wartego uwagi? No, to co tam masz?   
- Znalazłam księgę i według tego co tutaj jest napisane, jest to jakaś księga czarów - powiedziałam, nie zważając na to jak dziwnie to brzmi.
- Lea, paliłaś może jakieś ziółka z kolekcji tego gościa? - zapytała z drwiną
- Przestań, mówię jak najbardziej serio. Pełno tu jakiś dziwnych symboli, tekstu w innym języku, takim jak na tym kielichu.  
- Nie bądź dzieckiem. Teraz masz zamiar przylecieć do mnie na miotle? Otworze ci okno i będę czekać. Pa - pożegnała się ze mną i nie czekając na moja odpowiedź rozłączyła się.
W jej głosie słyszałam wyraźnie drwinę, to dziwne, kiedyś było inaczej, mogłyśmy gadać nawet o największej pierdole, a teraz coś się zmieniło. Nie będę się prosić, nie potrzebuje jej do tego.
Ponownie przyglądam się okładce księgi, szczególną uwagę skupiam na pentagramie. Przejeżdżając powoli palcem czuć, że nie jest on płaski, lekko wypukły z gładką fakturą, wygląda jakby był zrobiony z jakiegoś metalu. Przenoszę swój wzrok na litery, przyglądam się każdej z nich dokładnie, przypomina trochę łacinę, ale w bardzo małym stopniu. Nie wiem co mam o tym myśleć. Właściwie na przeczytaniu tego nic nie stracę. Więc biorę się do lektury. Spis treści jest obszerny więc będę miała sporo do przeczytania.
Według pierwszego rozdziału, każdy ma w sobie ukrytą magiczną moc, tylko ludzie z niewiedzy jej nie aktywują. Każdy mag wybiera magie, w której chcę się specjalizować, ale zazwyczaj już posiada specjalne predyspozycje do jakiegoś rodzaju. Natrafiam w końcu na rytuał aktywowania.
Właściwie czemu nie? Może to być fajna przygoda.
Biegnę na dół po 5 świec, po drodze patrze na godzinę, nie chce żeby ktoś mi przeszkodził. Wchodzę do pokoju i przygotowuje miejsce pod rytuał. Zasłaniam okna, kładę na ziemi 5 świec, tak aby wyznaczały wierzchołki pentagramu, w środku znaku stawiam krzesło z oparciem. Sprawdzam jeszcze dokładnie opis w księdze, świece mają być zgaszone. Siadam na krześle w tzw. egipskiej pozie medytacyjnej i powoli się odprężam, odchodzi podniecenie spowodowane nowymi informacjami, odchodzi złość na Ninę, nie pozostaje nic, tylko skupienie i odprężenie. Oczami duszy widzę drzwi, podchodzę bliżej, przyglądam się, wyglądają jak wrota do pałacu. Ostrożnie kładę rękę na mosiężnej klamce i naciskam, moim oczom ukazuje się mgła, nic więcej przez nią nie mogę dostrzec. 
Wchodzę do środka zamykając za sobą drzwi, odchodzę parę kroków, odwracam się, a drzwi są już prawie niedostrzegalne, przez chwile waham się, czy aby nie zawrócić, ale przecież "to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie, nie mam się czego bać" - pomyślałam.
Robię jeszcze około 20 kroków do przodu i widzę, że za chwile mgła się kończy, widać jakiś krajobraz. Przyśpieszam kroku i wychodzę z mgły, światło lekko mnie oślepia, ale rozglądam się w tym miejscu, natura w najczystszym tego słowa znaczeniu. Wszędzie zieleń, piękne, mocne drzewa roztaczają się po mojej lewej stronie, pod moimi stopami widzę piękne kwiaty, po prawej zaś wodospad, ten widok zapiera mi dech w piersiach. Tutaj jest cudownie! Schylam się i zrywam jeden kwiatek, nie znam go, przypomina róże, ale jest niebieski i z bardziej rozłożystymi płatkami.
- Nie powinnaś tego robić - powiedział jakiś mężczyzna. 
Szybko się podnoszę i rozglądam, siedzi on przy wodospadzie, i wpatruje się w jego majestat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz